-Gdzie ja jestem?-zapytał na głos jednak nie spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi. Spróbował wstać jednak wszystkie kości i mięśnie niemiłosiernie go bolały. Uwagę przykuły łańcuchy na jego nadgarstkach oraz kostkach. Uśmiechnął się sam do siebie i położył dłoń na łańcuchach krępujących jego nogi.
-Te głupie łańcuchy mnie nie powstrzymają!- krzyknął. Miał zamiar stworzyć lodowe ostrze, które będzie w stanie przeciąć łańcuchy jednak zamiast tego przez jego ciało przeszedł prąd. Poczuł się jakby Laxus potraktował go swoją błyskawicą. Znów wylądował na zimnej posadzce.
Gdy nabrał sił aby się podnieść podbiegł do krat i zaczął wrzeszczeć:
-Jest tu kto? Gdzie ja jestem?
Nikt jednak nie raczył mu odpowiedzieć. Był sam w ciemnej i zimnej celi.
Po jakimś czasie pierwszy raz od...bardzo, bardzo dawna poczuł dreszcze na swoim ciele. Było mu zimno? Odruchowo się skulił i zaczął pocierać o siebie dłońmi. Gdy wypuścił powietrze z ust mógł je bez problemu zobaczyć. Oznaczało to, że w celi było bardzo zimno...Gray miał nadzieję, że pozostałym nic nie jest.
-G...Gray...- usłyszał nagle słaby głosik, który dochodził z mrocznej części korytarza.-To ty?
-Lisanna?-upewniał się czy dobrze rozpoznał głos.
-T..tak...Z..zimno tu...- Gray słyszał jak dziewczyna zgrzytała zębami.
-Wiesz co z pozostałymi?
-D..dopiero się ocknęłam. S...słyszałam tylko jak krzyczałeś d...dlatego domyśliłam się, że jesteś blisko.
-Jasne. Jest tu kto?!- Gray ponownie zaczął krzyczeć. Skoro jego poprzednie wrzaski pomogły mu w "odnalezieniu" Lisanny to warto spróbować znowu.- Gajeel! Erza! Wendy!
Nic.
********
-Obudziłaś się?
Erza spróbowała się podnieść z zimnej podłogi by lepiej widzieć swojego rozmówcę. Jej ciało było jednak zbyt obolałe by mogła przybrać bardziej cywilizowaną pozycję.
-Erza Scarlet. Były niewolnik na Wieży Niebios, aktualny mag klasy S Fairy Tail. Rodzice nieznani. Pochodzi z wioski Rose...
-Kim jesteś?- przeraziła się swojego głosu. Był zachrypiały do tego stopnia, że trudno było zrozumieć co właśnie powiedziała. Jednak ta osoba zrozumiała.
-Nie poznajesz mnie? Jestem Lola Anasferoz, Pierwsza księżniczka Camelotu, a także następczyni tronu. Władam Magią Envargelionu.
-Pamiętam...Gdzie pozostali?
-Również chciałabym to wiedzieć. Pokonałam całą waszą piątkę oraz jakieś trzy kocury, ale udało nam się pojmać tylko ciebie, Tytanio.
-Więc co z pozostałymi?!- Erza czuła narastający w niej niepokój.
-Gray Fullbuster, Gajeel Redfox, Wendy Marvel oraz Lisanna Strauss zostali pojmani przez Pandorę natomiast Lucy Heartfilia, Natsu Dragneel, Juvia Loxar, Mirajane Strauss i Levy McGarden zostali zmiażdżeni przez dach pałacu.
-Niemożliwe...
-Cóż, niestety. Nie mam pojęcia po co Pandora zabrała pozostałych magów, ale tylko ona przeżyła z osób, które były obecne w tamtym pomieszczeniu. Nie mówię tutaj o waszej mistrzyni, która jest juz duchem, więc stwierdzenie, że przeżyła było by nie na miejscu.
-Niemożliwe- powtórzyła Scarlet zaciskając pięści- Oni nie mogli tak po prostu...Nie mogli!- czuła jak do oczu napływają jej łzy.
-Mam nadzieję, że teraz rozumiesz dlaczego ścigamy Pandorę. To przez nią zginęli twoi przyjaciele dlatego mam nadzieję, że pomożesz nam ją schwytać.
Do Erzy w dalszym ciągu nie dochodziło to co mówiła księżniczka. Natsu...Lucy...Levy...Juvia..., a nawet Mira...Oni nie mogli zginąć tak po prostu przez zapadający się dach! Nie!
-Ale jest też i dobra wiadomość. Plan Pandory się nie udał i prawdopodobnie owa broń została zniszczona przez gruz.
Erza wreszcie poczuła siłę dzięki, której dźwignęła się z podłogi.
-Pytanie jest jedno Erzo. Pomożesz nam schwytać Pandorę? Nasze cele się pokrywają. Ja chcę Pandory, a ty chcesz ocalić swoich przyjaciół. Jeżeli wszystko się uda pozwolę tobie i pozostałym wrócić bezpiecznie do Fiore mimo zaatakowania moich żołnierzy, a także sprzeciwienia się królowi Camelotu.
Erza czuła narastający w niej gniew oraz chęć zemsty.
-Umowa stoi- wyszeptała.
********
-Gajeel-san, Gajeel-san!
Mężczyzna słyszał cieniutki głosik wołający jego imię. Uniósł powieki.
-Nic panu nie jest...jak dobrze.
Była to Wendy Marvel. Gajeel podniósł się do pozycji klęczącej i rozejrzał dokładnie dookoła. Byli razem uwięzieni w celi. Gdyby nie dwie pochodnie wiszące na ścianach nie widzieliby nic prócz mroku
-Gdzie my do cholery jesteśmy?- zapytał, drapiąc się z tyłu głowy.
Wendy pokręciła głową- Niestety nie wiem, ale Gajeel-san, spójrz tam!- wskazała palcem wskazującym na celę na przeciwko ich.
Do ściany, na łańcuchach przeczepieni byli Happy, Lily i Carla.
-Nic im nie jest. Na wszelki wypadek wzmocniłam ich ciała moją magią.
-Może pozostali są gdzieś blisko.
Gajeel zaczął nawoływać pozostałych członków gildii jednak bezskutecznie.
-Ocknęliście się wreszcie.
Znikąd dobiegł ich znajomy głos. Należał oczywiście do Pandory.
-Więc to twoja sprawka! Gdzie pozostali?
-Gray i Lisanna mają się dobrze. Umieściłam was w odległych od siebie celach bo współpracując mielibyście szansę uciec. Erza została pojmana przez Camelot natomiast co to pozostałych...Nie mam dobrych wieści.
Na samym początku Gajeel się zdziwił. Czemu ta mała wiedźma bez uczuć się zawahała? Może mu się tylko wydawało...Dopiero po chwili gdy dotarło do niego znaczenie słów poczuł burzący go gniew.
-Co?!-ponaglił.
-Zostali wciągnięci do miejsca, które znajduje się poza czasem i przestrzenią.
-Co to znaczy?- teraz odezwała się Wendy.
-Sama nie wiem. Moje moce są naprawdę potężne jednak nigdy nie przypuszczałam, że przez to, że były zamknięte przez blisko sto lat utworzą coś na wzór innego wymiaru. Nie mam pojęcia co to dokładnie jest.
-Więc skąd w ogóle ten pomysł, że zostali gdzieś wciągnięci??
-Ja i Mavis byłyśmy obecne podczas tego incydentu. Ja i moja siostra nie zostałyśmy tknięte przez moc gdyż posiadamy jedynie ciała astralne natomiast wasi towarzysze żyją i dlatego moc i dosięgła.
-I co w związku z tym? Czemu nam to mówisz? Od początku twoim celem było odpieczętowanie tej mocy więc w czym problem? Osiągnęłaś swój cel.
-Nie do końca. Myślałam, że moje moce do mnie wrócą, ale niestety tak się nie stało.
-Więc co zamierzasz zrobić?- Wendy czuła, że sposób w jaki mówi Pandora się zmienia. Mówi teraz o wiele bardziej przyjaźnie.
- O to chciałam zapytać się was. Kiedy okazało się, że moje moce wymknęły się spod kontroli tak jak to przewidziała Mavis doszłyśmy razem do porozumienia- w tej chwili stało się coś co zdziwiło zarówno Gajeela jak i Wendy. Pandora lekko uniosła kąciki ust uśmiechając się- Naszym celem jest zapieczętować moce na nowo i ocalić waszych przyjaciół.
-Poważnie mówisz?- zdziwił się mężczyzna.
-Tak. W tej chwili Mavis rozmawia z Grayem i Lisanną. Chciałabym abyśmy wszyscy połączyli siły.
-Czemu mamy tobie zaufać? Jesteś przecież czarnym charakterem co nie? Równie dobrze to może być podstęp.
-Być może. Ale wy i tak nie macie nic do stracenia.
-No w sumie.- zamyślił się Gajeel.- Zgoda, ja mogę ci pomóc, ale dopiero gdy porozmawiam z Mavis.
-Tak też myślałam.
Do lochu weszły trzy koleje postacie. Jak się po chwili okazało byli to Mavis, Lisanna i Gray.
-Teraz możemy wszyscy porozmawiać. -uśmiechnęła się uroczo Mavis.
-Więc podsumowując chcecie wtargnąć do pałacu Camelot gdzie żołnierze przetrzymują Erzę, a także pojemnik z mocami Pandory...tak?- Lisanna zwięźle streściła plan.
-Dokładnie- z odpowiedzią pospieszyła jej Mavis- Musimy szybko odbić Erzę aby Camelot nie zrobił jej krzywdy, a także pojemnik na moce Pandory. To jedyny przedmiot, który będzie w stanie pomieścić tak ogromną siłę.
-Schlebiasz mi droga siostro.- zaśmiała się Pandora. Pozostali zgromadzeni poza Mavis porządnie się zdziwili, ale w końcu również się uśmiechnęli.
-W każdym razie...Mając pojemnik będziemy mogli próbować ocalić również i pozostałych.
-A co się stało c Koutis?- zapytała Lisanna
-Harietta, Narcisius i Titus obserwują pałac w stolicy. Gdy ruszymy z naszą misją będą wam pomagać.
Magowie Fairy Tail wstali poczym Gray uderzył pięścią w otwartą lewą dłoń.
-Więc następny przystanek to...Camelot!
Po jakimś czasie pierwszy raz od...bardzo, bardzo dawna poczuł dreszcze na swoim ciele. Było mu zimno? Odruchowo się skulił i zaczął pocierać o siebie dłońmi. Gdy wypuścił powietrze z ust mógł je bez problemu zobaczyć. Oznaczało to, że w celi było bardzo zimno...Gray miał nadzieję, że pozostałym nic nie jest.
-G...Gray...- usłyszał nagle słaby głosik, który dochodził z mrocznej części korytarza.-To ty?
-Lisanna?-upewniał się czy dobrze rozpoznał głos.
-T..tak...Z..zimno tu...- Gray słyszał jak dziewczyna zgrzytała zębami.
-Wiesz co z pozostałymi?
-D..dopiero się ocknęłam. S...słyszałam tylko jak krzyczałeś d...dlatego domyśliłam się, że jesteś blisko.
-Jasne. Jest tu kto?!- Gray ponownie zaczął krzyczeć. Skoro jego poprzednie wrzaski pomogły mu w "odnalezieniu" Lisanny to warto spróbować znowu.- Gajeel! Erza! Wendy!
Nic.
********
-Obudziłaś się?
Erza spróbowała się podnieść z zimnej podłogi by lepiej widzieć swojego rozmówcę. Jej ciało było jednak zbyt obolałe by mogła przybrać bardziej cywilizowaną pozycję.
-Erza Scarlet. Były niewolnik na Wieży Niebios, aktualny mag klasy S Fairy Tail. Rodzice nieznani. Pochodzi z wioski Rose...
-Kim jesteś?- przeraziła się swojego głosu. Był zachrypiały do tego stopnia, że trudno było zrozumieć co właśnie powiedziała. Jednak ta osoba zrozumiała.
-Nie poznajesz mnie? Jestem Lola Anasferoz, Pierwsza księżniczka Camelotu, a także następczyni tronu. Władam Magią Envargelionu.
-Pamiętam...Gdzie pozostali?
-Również chciałabym to wiedzieć. Pokonałam całą waszą piątkę oraz jakieś trzy kocury, ale udało nam się pojmać tylko ciebie, Tytanio.
-Więc co z pozostałymi?!- Erza czuła narastający w niej niepokój.
-Gray Fullbuster, Gajeel Redfox, Wendy Marvel oraz Lisanna Strauss zostali pojmani przez Pandorę natomiast Lucy Heartfilia, Natsu Dragneel, Juvia Loxar, Mirajane Strauss i Levy McGarden zostali zmiażdżeni przez dach pałacu.
-Niemożliwe...
-Cóż, niestety. Nie mam pojęcia po co Pandora zabrała pozostałych magów, ale tylko ona przeżyła z osób, które były obecne w tamtym pomieszczeniu. Nie mówię tutaj o waszej mistrzyni, która jest juz duchem, więc stwierdzenie, że przeżyła było by nie na miejscu.
-Niemożliwe- powtórzyła Scarlet zaciskając pięści- Oni nie mogli tak po prostu...Nie mogli!- czuła jak do oczu napływają jej łzy.
-Mam nadzieję, że teraz rozumiesz dlaczego ścigamy Pandorę. To przez nią zginęli twoi przyjaciele dlatego mam nadzieję, że pomożesz nam ją schwytać.
Do Erzy w dalszym ciągu nie dochodziło to co mówiła księżniczka. Natsu...Lucy...Levy...Juvia..., a nawet Mira...Oni nie mogli zginąć tak po prostu przez zapadający się dach! Nie!
-Ale jest też i dobra wiadomość. Plan Pandory się nie udał i prawdopodobnie owa broń została zniszczona przez gruz.
Erza wreszcie poczuła siłę dzięki, której dźwignęła się z podłogi.
-Pytanie jest jedno Erzo. Pomożesz nam schwytać Pandorę? Nasze cele się pokrywają. Ja chcę Pandory, a ty chcesz ocalić swoich przyjaciół. Jeżeli wszystko się uda pozwolę tobie i pozostałym wrócić bezpiecznie do Fiore mimo zaatakowania moich żołnierzy, a także sprzeciwienia się królowi Camelotu.
Erza czuła narastający w niej gniew oraz chęć zemsty.
-Umowa stoi- wyszeptała.
********
-Gajeel-san, Gajeel-san!
Mężczyzna słyszał cieniutki głosik wołający jego imię. Uniósł powieki.
-Nic panu nie jest...jak dobrze.
Była to Wendy Marvel. Gajeel podniósł się do pozycji klęczącej i rozejrzał dokładnie dookoła. Byli razem uwięzieni w celi. Gdyby nie dwie pochodnie wiszące na ścianach nie widzieliby nic prócz mroku
-Gdzie my do cholery jesteśmy?- zapytał, drapiąc się z tyłu głowy.
Wendy pokręciła głową- Niestety nie wiem, ale Gajeel-san, spójrz tam!- wskazała palcem wskazującym na celę na przeciwko ich.
Do ściany, na łańcuchach przeczepieni byli Happy, Lily i Carla.
-Nic im nie jest. Na wszelki wypadek wzmocniłam ich ciała moją magią.
-Może pozostali są gdzieś blisko.
Gajeel zaczął nawoływać pozostałych członków gildii jednak bezskutecznie.
-Ocknęliście się wreszcie.
Znikąd dobiegł ich znajomy głos. Należał oczywiście do Pandory.
-Więc to twoja sprawka! Gdzie pozostali?
-Gray i Lisanna mają się dobrze. Umieściłam was w odległych od siebie celach bo współpracując mielibyście szansę uciec. Erza została pojmana przez Camelot natomiast co to pozostałych...Nie mam dobrych wieści.
Na samym początku Gajeel się zdziwił. Czemu ta mała wiedźma bez uczuć się zawahała? Może mu się tylko wydawało...Dopiero po chwili gdy dotarło do niego znaczenie słów poczuł burzący go gniew.
-Co?!-ponaglił.
-Zostali wciągnięci do miejsca, które znajduje się poza czasem i przestrzenią.
-Co to znaczy?- teraz odezwała się Wendy.
-Sama nie wiem. Moje moce są naprawdę potężne jednak nigdy nie przypuszczałam, że przez to, że były zamknięte przez blisko sto lat utworzą coś na wzór innego wymiaru. Nie mam pojęcia co to dokładnie jest.
-Więc skąd w ogóle ten pomysł, że zostali gdzieś wciągnięci??
-Ja i Mavis byłyśmy obecne podczas tego incydentu. Ja i moja siostra nie zostałyśmy tknięte przez moc gdyż posiadamy jedynie ciała astralne natomiast wasi towarzysze żyją i dlatego moc i dosięgła.
-I co w związku z tym? Czemu nam to mówisz? Od początku twoim celem było odpieczętowanie tej mocy więc w czym problem? Osiągnęłaś swój cel.
-Nie do końca. Myślałam, że moje moce do mnie wrócą, ale niestety tak się nie stało.
-Więc co zamierzasz zrobić?- Wendy czuła, że sposób w jaki mówi Pandora się zmienia. Mówi teraz o wiele bardziej przyjaźnie.
- O to chciałam zapytać się was. Kiedy okazało się, że moje moce wymknęły się spod kontroli tak jak to przewidziała Mavis doszłyśmy razem do porozumienia- w tej chwili stało się coś co zdziwiło zarówno Gajeela jak i Wendy. Pandora lekko uniosła kąciki ust uśmiechając się- Naszym celem jest zapieczętować moce na nowo i ocalić waszych przyjaciół.
-Poważnie mówisz?- zdziwił się mężczyzna.
-Tak. W tej chwili Mavis rozmawia z Grayem i Lisanną. Chciałabym abyśmy wszyscy połączyli siły.
-Czemu mamy tobie zaufać? Jesteś przecież czarnym charakterem co nie? Równie dobrze to może być podstęp.
-Być może. Ale wy i tak nie macie nic do stracenia.
-No w sumie.- zamyślił się Gajeel.- Zgoda, ja mogę ci pomóc, ale dopiero gdy porozmawiam z Mavis.
-Tak też myślałam.
Do lochu weszły trzy koleje postacie. Jak się po chwili okazało byli to Mavis, Lisanna i Gray.
-Teraz możemy wszyscy porozmawiać. -uśmiechnęła się uroczo Mavis.
-Więc podsumowując chcecie wtargnąć do pałacu Camelot gdzie żołnierze przetrzymują Erzę, a także pojemnik z mocami Pandory...tak?- Lisanna zwięźle streściła plan.
-Dokładnie- z odpowiedzią pospieszyła jej Mavis- Musimy szybko odbić Erzę aby Camelot nie zrobił jej krzywdy, a także pojemnik na moce Pandory. To jedyny przedmiot, który będzie w stanie pomieścić tak ogromną siłę.
-Schlebiasz mi droga siostro.- zaśmiała się Pandora. Pozostali zgromadzeni poza Mavis porządnie się zdziwili, ale w końcu również się uśmiechnęli.
-W każdym razie...Mając pojemnik będziemy mogli próbować ocalić również i pozostałych.
-A co się stało c Koutis?- zapytała Lisanna
-Harietta, Narcisius i Titus obserwują pałac w stolicy. Gdy ruszymy z naszą misją będą wam pomagać.
Magowie Fairy Tail wstali poczym Gray uderzył pięścią w otwartą lewą dłoń.
-Więc następny przystanek to...Camelot!
Spoko rozdział
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńNareszcie! Doczekałam się! >.< Ale jestem szczęśliwa! :D Rozdział jak zwykle super czekam na następny. Weny życzę bardzo dużo
UsuńPozdrawiam :*
Dziękuję :*, następny rozdział pojawi się jutro xD
Usuń