sobota, 1 sierpnia 2015

26. Coś się kończy coś się zaczyna

Dokładnie na samym środku stołu pojawił się Król Gwiezdnych Duchów.
-Co to jest?-zapytał jeden z zaufanych ludzi króla. Podobnie jak pozostali zgromadzeni natychmiast wstał z krzesła.
Gwiezdny Duch spojrzał na Lucy co wprawiło ją w zakłopotanie. Dopiero po chwili magini zdała sobie sprawę, że czeka na jej rozkaz.
-Ratuj moich przyjaciół!- dobro towarzyszy było dla Lucy priorytetem. Duch nie zareagował i w dalszym ciągu bacznie przyglądał się  dziewczynie.
-To Król Gwiezdnych Duchów! Atakujcie go w tej chwili!- rozkazał król.
Wszyscy zebrani na zgromadzeniu zaczęli walczyć jednak na ich przeciwniku nie zrobiło to żadnego wrażenia. Zdmuchnął ich wszystkich na brzeg sali jednym machnięciem dłoni.
-Więc jesteś silniejszy niż przypuszczałem- król Camelot stanął przed duchem. Ściągnął z siebie płaszcz oraz zbroję ku zdziwieniu wszystkich. Z każdym swoim ruchem mężczyzna śmiał się co raz bardziej fanatycznie. W końcu gdy pozbył się ubrania na jego ciele widać było dziwne pieczęcie. Król zaczął wykrzykiwać dziwne słowa. Jeden z jego ludzi próbował go powstrzymać.
-Nie, wasza wysokość! To nie jest jeszcze gotowe!
Mimo to król nie przestawał wypowiadać zaklęć. W końcu na jego ciele pojawiły się łuski, zęby wyostrzyły się zamieniając w kły, a z dolnej części pleców wyrósł mu długi ogon.  Kreatura wydała z siebie przerażający ryk i rzuciła się na Gwiezdnego Ducha.
-Co to jest?- przeraziła się Lucy.
-Nie mam pojęcia!
Nagle drzwi do sali otworzyły się i wparowali przez nie magowie Fairy Tail tym razem już w pełnym składzie. Ich pojawienie nie wywołało jednak większego poruszenia gdyż wszyscy zajęci byli obserwowaniem pojedynku Króla Gwiezdnych Duchów oraz króla Camelot przypominającego teraz swym wyglądem smoka. Gdy oczy Lucy i Natsu spotkały się świat jakby stanął w miejscu. Blondynka poczuła łzy spływające jej po policzkach, łzy radości. Natsu szybko uwolnił ją, a następnie zabrał się za Titusa. Lucy opowiedziała magom o tym czego była świadkiem.  Przez dłuższy czas obserwowali pojedynek jednak był wyrównany. Żadna ze stron nie miała wyraźniej przewagi.
Różowowłosy chłopak nie mógł się doczekać gdy dołączy do walki jednak nie mógł tego zrobić od tak. To był w końcu sam Król Gwiezdnych Duchów, tylko skąd on się tu wziął? 
-Lucy to ty go przyzwałaś? 
-Tak. Sama do końca tego nie rozumiem, ale pojawił się gdy potrzebowałam pomocy- wyjaśniła- Ja naprawdę...cieszę się, że cię widzę- obdarzyła przyjaciela szczerym uśmiechem. Po chwili wpatrywania się w przyjaciółkę Natsu położył dłoń na jej głowie i poczochrał jej włosy. 
-Myślałaś, że te głupie płomyczki zrobią mi krzywdę? 
Niestety Lucy wiedziała, że było naprawdę blisko tragedii, ale nie chciała podważyć siły chłopaka więc tylko się uśmiechnęła.
-Właśnie, jak wam się udało uwolnić? 
-Wszystko dzięki pierwszej, Pandorze i Juvii. 
Lucy od razu rozejrzała się za wymienionymi towarzyszkami. Rzeczywiście Juvia była już cała i zdrowa i co było dziwne nie stała obok Graya, a obok Lisanny i Miry.  Niedaleko nich stali Merlin oraz Artur. Po ich minach Lucy wywnioskowała, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Ani Król Gwiezdnych Duchów ani król w postaci smoka nie mieli wystarczająco siły by pokonać drugiego. Impas. Na całe szczęście Erza postanowiła wykorzystać sytuację. Podeszła do Artura i skierowała w jego kierunku miecz. 
-Poddajcie się! 
Merlin wyciągnął różdżkę jednak Mira dzięki mocom podobnym do tych Pandory wytrąciła mu ją z rąk. 
-Nie powinniście być teraz zajęci nami- powiedział spokojnie Artur odsuwając powili miecz Tytanii sprzed swojej twarzy- Jeżeli nie powstrzymamy naszego ojca stanie się tragedia. 
-To znaczy? 
Tym razem z odpowiedzą przyszedł Merlin, któremu udało oswobodzić się z uścisku Miry. 
-Magia, której użył jest  jeszcze w fazie testów. Dzięki magii kluczy połączyliśmy się z wymiarem pełnym smoczej energii. Wiele lat zajęło nam jej opanowanie...nie do końca zakończone sukcesem. Udało nam się zamknąć ją w tych pieczęciach, ale nikt jej jeszcze nie powinien używać. 
-Chcesz powiedzieć, że ta moc pochodzi od smoków? 
-Tak. 
-Czy zdajecie sobie sprawę z konsekwencji? 
-Nie wiedzieliśmy, że ktoś użyje jej przed zakończeniem testów!
-Nie o tym mówię! - Erza była wściekła- Smoki są zbyt niebezpieczne żeby móc próbować nad nimi zapanować! Nikt prócz Smoczych Zabójców nie ma nawet siły by ich zabić!
W czasie kłótni magów walka stawała się co raz bardziej zacięta. Mimo, że wcześnie nikt nie użył magii Król Gwiezdnych Duchów niszczył wszystko laserowym światłem natomiast król Camelot zionął najprawdziwszym ogniem, który również wywoływał olbrzymie szkody. 
-Musimy stąd uciec!- krzyknęła Wendy. 
Wszyscy ją poparli i zaczęli opuszczać pomieszczenie. Wszyscy oprócz Lucy. 
-Na co czekasz?- zaniepokojony Natsu wrócił po przyjaciółkę. 
-Przyzwałam Króla Gwiezdnych Duchów i muszę wiedzieć jak potoczy się walka.
-Chyba żartujesz! Tu jest niebezpiecznie! 
-Ale...
Różowowłosy złapał Lucy za dłoń i szybko wyprowadził z pomieszczenia. Na dziedzińcu przed zamkiem wszyscy obserwowali co dzieje się w północnej wieży, a raczej próbowali coś zaobserwować. Gdy Natsu i Lucy opuścili pałac podszedł no nich Merlin.
-Proszę, to twoja własność- zwrócił dziewczynie pokrowiec z jej kluczami. 
-Um..Dziękuję- gdy tylko dziewczyna skończyła wypowiadać te słowa upadła na ziemię. 
-Wszystko w porządku?- zaniepokoił się czarnowłosy. 
-Tak...Tylko trochę mi słabo. 
-To przez Króla Gwiezdnych Duchów- do Lucy podeszła Mavis- Przyzwanie go i utrzymanie do tej pory na pewno kosztowało cię olbrzymią ilość energii. 
-Ale...muszę...go ...utrzymać...dopóki...nie...pokona...króla- Lucy miała trudności ze złapaniem powietrza. Osunęła się bezsilnie w ramiona Natsu. Z wieży dało się słyszeń przeraźliwy ryk. 
-Cholera. Duch zniknął, a król pewnie się wkurzył- powiedział Gray- Co robimy? 
-Musimy zobaczyć czy nad sobą panuje. 
Nie minęło dużo czasu i król Camelot wyszedł na dziedziniec. Zmienił się jeszcze bardziej. Stał się większy, a w miejscu jego głowy był teraz pysk, który wyglądał identycznie jak ten smoków. Jego oczy nie posiadały źrenic i były całe czerwone. Podchodził co raz bliżej. Wszyscy wstrzymali na chwilę oddech by zobaczyć co zrobi. Tak jak się wszyscy obawiali król zaatakował również swoich zwolenników. Magowie od razu wkroczyli do akcji. Niestety zarówno miecze Erzy jak i czary Miry, Pandory oraz Mavis nie były w stanie uszkodzić jego skóry. Potem spróbował Gray, Juvia, Artur i Merlin jednak oni też ponieśli porażkę podobnie jak organizacja Koutis. Natsu jednak udało się złamać jedną z jego wystających łusek na ogonie. 
-TY! Podszywasz się pod smoka! Nie mogę ci tego darować!- mag cały się gotował ze złości. Rozpoczął walkę z potworem i ku zdziwieniu wszystkich walczył z nim jak równy z równym. Obydwaj przeciwnicy jako głównej broni używali ognia więc walka była przez długi czas wyrównana. Natsu przypomniał sobie o wszystkich chwilach jakie spędził z przyjaciółmi. Gdzie było jego szczęście? Nie musiał szukać daleko bo miał je pod swoim nosem. Jego przyjaciele, jego rodzina...Nie mógł pozwolić by spadł im chociaż włos z głowy. A gdy to wszystko się skończy wreszcie porozmawia od serca z Lucy, która stała się mu naprawdę bliska. Wreszcie to zrozumiał. Poczuł w sobie ogromną siłę dzięki której udało mu się powalić króla Camelot na ziemię. Niespodziewanie mężczyzna zaczął słabnąć ukazując z powrotem swoją ludzką postać. Natsu również opadł z sił. Na szczęście królem zajęli się strażnicy, którzy z rozkazu Artura zabrali go do lochu. 

Po tych wydarzeniach wiele się zmieniło w kraju. Król został zmuszony do abdykacji, a władzę przejął najstarszy syn- Artur. Wysłuchał nas. Miał dług do spłacenia więc nie mógł postąpić inaczej. Zgodził się na wstrzymanie wojsk mających na celu stłumienie rewolucji, a także zrezygnował ze ścigania organizacji Koutis. Dał wszystkim magom również zakwaterowanie w komnatach królewskich na czas ich pobytu w Camelot. Oczywiście każdy się zgodził. Jak się okazało to naprawdę piękny kraj. Dzisiaj wracamy do Fiore. Właśnie jesteśmy w porcie i czekamy aż nasz statek odpłynie dlatego przepraszam Cię za niewyraźne pismo. Muszę jeszcze dodać, że książę, a raczej król Artur urządził dla nas pożegnalny bal. Nie wiedziałam, że Natsu jest tak dobrym dyplomatą bo udało mu się nawet wynegocjować sojusz z Aionios. Artur obiecał, że wycofa wojska jednak kraj dalej będzie musiał pozostać pod władzą Camelot. Nie będzie on jednak aż tak tłamszony. Bardzo się cieszę z tego powodu w końcu to moja ojczyzna. Titus i Narcissus również będą mogli wrócić do Aionios nie jako przestępcy lecz jako książęta. Można powiedzieć, że wszystko skończyło się jak w bajce. Cieszę się, że wyruszyłam na tę misję. Udało mi się poznać wiele osób, a także wielu z nich udało nam się pomóc. No i oczywiście spotkałam Ciebie.
P.S
Jak się czułaś gdy wyznałaś tacie miłość? Haha, trochę głupie to pytanie...Nie ważne!
Całuję,
Twoja Lucy
*********
Naprawdę? Głupi zegarek! Nie udało mi się wyrobić i dodałam ten rozdział 21 po północy. Spóźniłam się 21 minut! Przepraszam!
Koniec pierwszej sagi. Mam nadzieję, że się Wam podobała. Czekam na komentarze! Od ich ilości zależy kiedy zacznie się saga numer dwa xD :)
Pozdrawiam i życzę miłego już niestety ostatniego miesiąca wakacji!