sobota, 3 maja 2014

9. Nowy gość

Lucy początkowo nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nie spodziewała się, że białowłosa może zdobyć się na takie słowa w końcu jednak ich sens doszedł do blondynki.
-Nie wiem co masz namyśli.
-Jak to nie wiesz? Ciągle kleisz się do Natsu, przecież widzę. Nie jestem głupia.
-Ale Lisanna, my się tylko przyjaźnimy! Naprawdę nie masz o co się niepokoić.
-Dobrze, skoro tak mówisz to w takim razie odejdź z jego drużyny. Wtedy ci uwierzę.
-Ale dlaczego? Przecież między nami nic nie...
-Skoro nic nie ma to udowodnij mi to!
-Ale...
-Wszystko w porządku?- do domu właśnie wszedł Natsu.
-Oczywiście!- odpowiedziała uśmiechnięta Lisanna.
-No to...dobrze.
-Lucy chciałaby z tobą porozmawiać- zaczęła Lisanna- więc lepiej będzie jeżeli zostawię was NA CHWILĘ samych- mówiąc to wyszła. Natsu usiadł w fotelu naprzeciwko tego, w którym siedziała Lucy.
-Co jest?-zapytał lekko podenerwowany
-Widzisz...bo...-Lucy nie wiedziała jak zacząć ani co powiedzieć. Co miała wybrać Lisanne czy Natsu? Poza tym po co miała coś takiego udowadniać Lisannie? Ale  z drugiej strony nie mogła tego zrobić. Nie mogła zostawić Natsu.
-Mnie możesz o wszystkim powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.
-Słuchaj...bo chciałabym stać się silniejsza i żeby to osiągnąć to muszę wyruszać na misje sama.
-Co?
-Cały czas polegam na tobie, Erzie i Grayu. Jestem bezużyteczna a nie chcę dłużej taka być. Dlatego muszę sama stworzyć drużynę. Dzięki temu stanę się silniejsza.
-O czym ty mówisz? Nie jesteś bezużyteczna! Jesteś naprawdę silna! Poza tym to dzięki przyjaciołom można stać się silniejszym! Ani ja ani Erza ani nawet ten zbok nie sądzimy, że jesteś bezużyteczna a nawet wiemy, że bez ciebie nasza drużyna nie istnieje! Dlatego zdobywaj tę siłę z nami!- Natsu wyciągną do Lucy dłoń. Tak naprawdę dziewczyna chciała go przytulić, jakoś podziękować mu za te słowa, ale jeżeli to zrobi to tylko poszerzy konflikt między nią a Lisanną. Poza tym czuła się nieswojo. Czemu właśnie teraz postanowiła mu to powiedzieć? Dlatego, że właśnie tego oczekiwała od niej Lisanna? A może naprawdę się tak czuła a całe to zamieszanie z białowłosą było bodźcem, który skłonił ją do powiedzenia tego Natsu.
-Wiesz...Co sądzisz o Lisannie?
-Proszę?
-Lubisz ją? Bardzo ją lubisz? Kochasz ją?- zapytała podejrzliwym tonem, który aż sam ją zdziwił.
-Co? Nie! Znaczy się...lubię ją. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Teraz też jest moją przyjaciółką tyle, że już nie najlepszą.
-Czemu?
-Bo ty nią jesteś.
Na te słowa policzki Lucy się zarumieniły.
-Jeżeli coś by mi się stało...smucił byś się?- Lucy nie chciała zadawać takiego pytania bo bała się jaka będzie odpowiedź jednak po słowach Natsu zdecydowała, że wyjawi mu to przed czym ostrzegała ją matka, ale musi się jeszcze upewnić...
-Nie.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Kiedy poczuła jak napływają do nich łzy szybko spojrzała w dół.
-Rozumiem.
-Nie będę się smucił dlatego, że nigdy nie pozwolę aby coś ci się stało Lucy. Nigdy.- chłopak szybko wszedł jej w słowo
-Och..Natsu..ja...dziękuję!- dziewczyna rzuciła się na szyję chłopaka przygwożdżając go do podłogi. Przez chwilę leżeli na sobie: Natsu na podłodze a Lucy na nim. Żadne z nich nie podnosiło się jednak każde oblało się rumieńcem. Lucy poczuła motyle w brzuchu. Nagle samoistnie jej twarz przysunęła się bliżej Natsu. Zamknęła oczy...
-CO?!?!- do domu weszła Lisanna. Była wściekła. Lucy szybko zeszła z Natsu umożliwiając mu podniesienie się. Była na siebie strasznie zła, że prawie pocałowała chłopaka. Nagle poczuła mocne szarpnięcie za włosy. Lisanna przykuła blondynkę do ściany
-Chyba jasno się wyraziłam? Jeżeli tylko tkniesz Natsu powyrywam ci wszystkie kłaki!
-Co ty wyprawiasz Lisanna?- Natsu złapał białowłosą za rękę. Wtedy ona puściła Lucy i wolną ręką dała różowowłosemu w twarz po czym wyszła z domku.

********

-Gray-sama jesteś pewien, że powinniśmy tutaj być?
-Oczywiście. Jeżeli to co mówiła tamta dziewczyna jest prawdą to Gajeel, Levy i Mira są w niebezpieczeństwie.
-Zgadza się, ale nie mamy pewności czy ona mówiła prawdę. Poza tym Juvi nie podoba się, że patrzysz na inne kobiety.
-Błagam cię, skończ. Mamy teraz poważniejsze problemy. Kiedy ona ma zamiar się poka...-ciemnowłosy nie zdążył dokończyć zdania bo przed nim pojawiła się dziewczynka z przerażającym wyrazem twarzy. Tuż  obok niej leżeli Gajeel i Levy.
-Ty! Pamiętam cię! Pojawiłaś się wtedy w tej restauracji.
-Co?? Gray-sama zdradza Juvię z tą dziewczynką?
-O czym ty gadasz??
-Byłeś z nią a nie z Juvią w restauracji!
-Kompletnie nie rozumiesz powagi sytuacji nie?
Pandora przyglądała się kłótni magów przez dłuższy czas, nic nie mówiąc jednak w końcu się odezwała.
-Gdzie wasza przyjaciółka?- jej głos był słaby i drżący. Gray i Juvia szybko spojrzeli w jej stronę jakby obudzeni.
-Masz namyśli Mirę?- zapytał Gray
-Harietta się spóźnia- rzekła, kompletnie ignorując pytanie maga.
-Mówisz o tej śpiewającej babce?
-Narcissus i Titus się spóźniają.
-Mam wrażenie, że specjalnie mnie ignorujesz! Co zrobiłaś naszym przyjaciołom?
Pandora spojrzała na Gajeela i Levy, nie odzywając się przez jakiś czas.
-Ej, co ci jest? Zachowujesz się dziwnie nawet jak na niezrównoważone psychicznie dziecko.
-Gray Fullbuster. Ty i twoja dziewczyna będziecie następni.
Juvia, słysząc te słowa uśmiechnęła się od ucha do ucha w przeciwieństwie do Graya, który się zdenerwował.
-To nie moja dziewczyna!
-W tej chwili to bez znaczenia- Pandora wyciągnęła dłoń w kierunku magów i zaczęła w nich strzelać zielono-czarnym światłem. Juvia, myśląc, że gdy zamieni się w wodę światło nie wyrządzi jej krzywdy nie zrobiła uniku. Dziwna moc Pandory sparaliżowała dziewczynę więc ostatecznie poturbowana wylądowała na ziemi. 
-Juvia!-Gray zapatrzył się na przyjaciółkę i nie dostrzegł ataku Pandory. W końcowym efekcie on również został poturbowany. 
-Wszystkie wróżki czeka taki sam koniec- Pandora podsumowała swoją walkę. 
-Pandora, to zaszło już za daleko!- za brązowowłosą pojawiła się dziewczyna o podobnym wzroście. Kiedy Gray i Juvia ujrzeli twarz nowego gościa od razu się rozpromienili.
-Pierwsza!
Zwykle uśmiechnięta Mavis była teraz śmiertelnie poważna i nie spuszczała wzroku z Pandory. Brązowowłosa odwróciła się tak, że teraz obie patrzyły sobie prosto w oczy. 
-Musimy to zakończyć. Ta walka i tak już wystarczająco długo była odwlekana- Mavis mówiła pełnym spokoju, ale i stanowczym głosem.
-Zgadzam się droga siostro. Jednak po swojej stronie masz pięć wróżek. Pojedynek nie będzie chyba sprawiedliwy.
-Pięć?
Nagle zza jednego z budynków wyleciała Mira w swojej demonicznej wersji, trzymając półprzytomną Hariettę. Za nią lecieli Happy, Carla i Lily. Kiedy Mira doleciała już do Mavis rzuciła Hariettę pod nogi Pandory.
-Następnym razem poważnie się zastanowisz zanim zaatakujesz Fairy Tail. A tak a propos, Pierwsza co ty tutaj robisz?
-Czuję, że i twoi towarzysze się zbliżają- powiedziała blondynka do Pandory, ignorując Mirę. Rozłożyła dłonie, z których zaczęło bić jasne światło. Na Gajeela, Levy, Graya i Juvie zaczął spadać błyszczący pyłek, który leczył ich rany. Po niedługim czasie Fairy Tail było gotowe do bitwy.















5 komentarzy:

  1. Dobra, czas zacząć zabawę :D. Lisanna dzisiaj nie przeżyje, coś tak czuję :D. W kolejnym rozdziale będziesz musiała się bez niej obejść :). Także, tego, wybacz :D.

    *Aż się zapowietrzyłam, gdy usłyszałam, co powiedziała ta siwa małpa do Lucindy. Muszę wkroczyć, ot co!*.
    Lisanna!!! *Słysząc swoje imię, aż podskoczyła. Heh, pierwsze koty za płoty. Moją twarz przyozdobił psychopatyczny uśmiech. Spojrzała na mnie i, przypomniawszy sobie, czego ostatnio doświadczyła z mojej ręki, poczęła się cofać, aż dotknęła plecami ściany. Błyskawicznie się przy niej znalazłam*. Chyba nie zrozumiałaś poprzedniej lekcji, co???
    Lisanna: Nie...Ja...
    Co ty??? Gadaj!!!
    Lisanna: Bo ja…
    Nie sądziłaś, że cię obserwuję i się zjawię, prawda??? *Jej oczy rozszerzyły się, gdyż czytam w jej myślach. Heh, ja to potrafię*. Zastanawiasz się, skąd wiem??? *Skinęła twierdząco*. Mam swoje źródła. I tyle. *Chwytam ją za ramię i ciągnę w stronę drzwi. Lucy patrzy na nią jak na wariatkę, gdyż ten, do kogo nie otworzyłam gęby, nie widzi mnie. Czyli wychodzi na to, że Lis szarpie się z powietrzem. Musi to wyglądać komicznie dla postronnego obserwatora. I świetnie!!! Już mam chwycić klamkę, gdy drzwi otwierają się z impetem i staje w nich Natsu. Gdybym nie miała postaci ciała astralnego, pewnie przygrzmociłby mi w głowę. A tak, tylko Lis oberwała i to mocno. Hue, hue ;D. Należało jej się :D*.
    Lisanna: Auć!!! *Przyłożyła wolną dłoń do czoła i poczęła je masować*.
    Natsu: Co się stało??? *Widziałam, że się zmartwił i chcę już powiedzieć, żeby się nie przejmował, bo nie warto, ale wtrynia się Żmija*.
    Lisanna: Dostałam drzwiami. *Robi minę niedopieszczonego kotka, a w jej oczach, na zawołanie, pojawiają się krokodyle łzy, które spływają po policzkach. Przewracam oczami i chcę pociągnąć ją za drzwi, ale ona wtula się, w sztywnego jak koci ogon, Natsu i łka mu w pierś. No way!!! Tego już za wiele!!!*. Wiesz Natsu, Lucy musi ci o czymś powiedzieć. *Spogląda znacząco na blondynkę i uśmiecha się szyderczo*. Zostawię was samych. *I wychodzi. Ja zostaję. Później ją dopadnę, bo teraz oto Natsu i Lucy zostają sami. Moja wyobraźnia działa na podwyższonych obrotach i już wyobrażam sobie latające we wszystkie strony ubrania. W moich oczach ukazują się złociście świecące gwiazdki. Węszę miłość w powietrzu!!! Przysłuchuję się ich rozmowie. Po chwili słyszę głośne łup i widzę piękną scenę, rodem z najlepszych romansów!!! Mój sen o zrywanych w pośpiechu ubraniach, namiętnych pocałunkach i dzikiej miłości fizycznej w wykonaniu Smoczego Zabójcy i Gwiezdnego Maga, staną się za chwilę rzeczywistością!!! Hura!!! Kieruję się do drzwi, by zostawić nasze gołąbeczki same, gdyż Lucy pochyliła się nad twarzą Natsu. Czyli, drogą dedukcji, za chwilę ich usta się złączą!!! Ale oto drzwi otwierają się z impetem i staje w nich Sami-Wiecie-Kto… Ta, właśnie tak, ta Żmija!!! Jej wzrok ciska pioruny. Nasze gołąbeczki odskakują od siebie jak oparzone, a w tym czasie ona podchodzi do Lucy i chwyta ją za włosy. Przyciska ją do ściany i syczy. Natsu, który stanął w obronie dziewczyny, oberwał spektakularnego plaskacza. A Żmija po prostu sobie wyszła!!! Zostawiam gołąbeczki same, gdyż wiem, że teraz Natsu będzie tulił Lucy i wypytywał ją o wszystko. Muszę znaleźć tą Żmiję!!! Wybiegam z domku, doganiam ja, zdzielam w kark i przerzucam nieprzytomne ciało przez ramię, jak worek ziemniaków. Kieruję się do podziemnego przejścia, o którym wiem tylko ja. Znajdujemy się w katakumbach. Otwieram żelazne drzwi i, oglądając się za sobą, zamykam je z cichym klapnięciem. Kładę żmiję na łożu do rozciągania, przywiązuję jej kostki i nadgarstki grubymi linami i policzkuję. Otworzyła oczy i rozejrzała się wokoło*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisanna: Gdzie ja jestem???
      Nie poznajesz??? *Kręci przecząco głową. Podstawiam jej pod nos widelec heretyka i z przyjemnością patrzę, jak jej źrenice się zmniejszają*. Coś świta???
      Lisanna: Powiedz, że żartujesz!!! *Poczyna się szarpać chcą uwolnić się z więzów. Zapomniałam nadmienić, że użyłam liny blokującej magię. Hi, hi, pomyślałam o wszystkim ;D*.
      A czy wyglądam, jakbym żartowała??? *Moja mina jest nieugięta. Oczy ciskają gromy. Żmija już wie, że przegrała*.
      Lisanna: Proszę, nie!!!
      Sorry Siwa, nie ma opcji. Nie zrozumiałaś ostatniej lekcji, więc ta będzie boleśniejsza. I co najlepsze, obejdzie się bez mojego udziału.
      Lisanna: *Unosi głowę i patrzy na mnie, nic nie rozumiejąc*. Czy ktoś cię zastąpi??? *Pyta mnie w końcu*.
      Tak.
      Lisanna: Kto taki???
      To nie będzie jedna osoba, ani nawet człowiek. To będą nieprzebrane rzesze Ktosiów. *Uniosła brwi. Nim zdążyła zadać pytanie, w jej ustach wylądowała zwinięta szmata, zagłuszająca wszelkie dźwięki. Chwytam w dłonie słoik miodu i smaruję odkryte części jej ciała. Wkładam 2 palce do ust i gwiżdże. Z zakamarków i szczelin wychodzą nieprzebrane rzesze czerwonych mrówek*. Smacznego panie i panowie. *Odchodzę od łoża i otwieram drzwi. Spoglądam ponad ramieniem i widzę przerażony wzrok Żmii. Uśmiecham się szeroko i zamykam szczelnie drzwi. Otrzepuję o siebie dłonie, jak po dobrze wykonanej pracy, splatam je palcami za plecami i podśpiewuję cicho pod nosem. W podskokach kieruję się w sobie tylko znane miejsce, a moje długie blond włosy, podskakują przy każdym ruchu, jak sprężynki*.


      Tak oto się sprząta robactwo, Catherine :D. Nie wiem, w jakim stanie będzie Lis za jakieś 4 godziny, ale nie sądzę, że zastanę ją w dobrym zdrowiu :D.

      A teraz ciąg dalszy :D. Juvia oczywiście zawsze zachowuje się przy Grayu, jak wierny piesek przy panu. Jest zazdrosna, naprzykrza się, ale właśnie to w niej lubię. Szkoda tylko, że nie wie, kiedy powinno się spasować, bo grozi niebezpieczeństwo. I tak oto,ona i Gray lądują na podłożu nieprzytomni. Ale, ale, to nie koniec!!! Powiem Ci, że totalnie mnie zaskoczyłaś pojawieniem się Mavis. Węszę, że ma jakiś konflikt z Pandorą sięgający wielu lat wstecz. Niezmiernie czekam na konfrontację Magów Fairy Tail i tego silnego dzieciaka. A to dopiero w sobotę!!! Och, rety!!! Czy ja wytrzymam??? Będę musiała zewrzeć poślady i dać radę :D. Cieplutko pozdrawiam i masę weny zostawiam ;).

      Usuń
    2. Oh...Jak miło było przeczytać o torturach Lisanny...oczywiście nie to żebym faworyzowała Lucy, co to to niee xD
      Powiedziałabym że byłaś trochę za ostra. Potrzebna mi będzie do kolejnego rozdziału więc mogłaś się troszeczkę hamować. No, ale z drugiej strony podobało mi się to a nie chcę wyjść na hipokrytkę faworyzującą, któregoś z bohaterów swojego opowiadania. (Ale tak między nami jestem za NaLu, nie mów Lisannie)
      Dziękuję za tak długie komentarz i jeszcze taki ciekawy...no, ale mam nadzieję, że mrówki jej nie zjadły...to by była oczywiście wielka strata...
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    3. Mi się równie przyjemnie o nich pisało :D. Wierz mi :D.

      Nie martw się - nie powiem, gdyż sama kocham NaLu ♥♥♥.

      A Lisanna nie została, niestety, zjedzona przez mrówki, bo się na niej poznały i stwierdziły, że nie będą jadły czegoś, co jest popsute ;). Tak, tak, właśnie to od nich usłyszałam. Pokąsały ją, przez co jest cała w czerwonych bąblach, ale dobry makijaż powinien to ukryć. A i jeszcze jedno - miej na uwadze to, że bardzo sepleni ;). Okazało się, że ma uczulenie na jad mrówek i tak jakoś wyszło ;). Musiałam 4 razy dokładać miodu, by jakoś zdzierżyły gryzienie jej. No niestety, tak bywa ;). Ciężkostrawna z niej istotka ;). Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej ;).

      Sadystka pastwiąca się nad Lisanną ;).

      Usuń